Tylko Rock X 1995r

NOWE PRZESTRZENIE

Debiutancki materiał grupy Jesus Chrysler Suicide "ROMP", ukazał się już ponad dwa lata temu. Nie powiem, muzyka tej rzeszowskiej formacji zrobiła na mnie wtedy spore wrażenie. Tym uważniej przyglądałem się jej poczynaniom. Tymczasem zespół zagrał kilka koncertów, a później... Później zamilkł. Aż do teraz...

Tutaj w Rzeszowie trudno jest coś zrobić - wyjaśnia mi przyczyny dość długiej przerwy basista i wokalista Jesus Chrysler Suicide, Tomek Rzeszutek. Skończyła się promocja "ROMP", a potem była pustka. Tak bywa. Siedzieliśmy więc w domu i tutaj sobie graliśmy. Tomek znalazł nawet czas, aby zacząć występować w drugim zespole. W 1000 000 Bulgarians. Podoba mi się to, co robi Jacek Lang - przyznaje. Myślę, że nasze uszy odbierają podobne fale. Jeżeli tylko nie będzie to kolidowało z tym, co robię z Jesusem, to nadal będę basował w Bułgarach. Pomagamy sobie nawzajem. Wiesz Rzeszów jest miastem, w którym muzycy powinni sobie pomagać. Inaczej wyginiemy, a wtedy zostanie już tylko sam beton...
Tyle o Bułgarach. Wróćmy do Jesus Chrysler Suicide. Bo przecież zespół nie zawiesił zupełnie działalności koncertowej. Zagrał na przykład na Indusrialoozie. A Industrialooza to impreza dość specyficzna. Seria koncertów, na których występują polskie zespoły związane ze sceną industrialną. Agressiva 69, Hotel Dieu, Nowy Horyzont, Wieloryb... Zagraliśmy na dwóch koncertach. U nas w Rzeszowie i we Wrocławiu - opowiada Tomek. Generalnie podobał mi się ten pomysł. Choć nie za bardzo tam pasowaliśmy. Startowaliśmy z pozycji zespołu, który miał trochę rozluźnić atmosferę. Było fajnie. Widzieliśmy, że innym podoba się to, co robimy. Ponieważ dobrze znaliśmy muzyków z innych grup, innych poznaliśmy na koncertach, to super czuliśmy się w tym towarzystwie...
Industrialooza to jednak tylko przerywnik, bo przede wszystkim muzycy Jesus Chrysler Suicide pracowali nad nową muzyką. Jak mówi Tomek, przyglądali się różnym znakom na niebie i ziemi, które zainspirowały ich do nagrania drugiej płyty...

Drugi album Jesus Chrysler Suicide nazywa się "Schizovirus". To dość intrygująca bitka słowna. Zapytałem Tomka, czy należy doszukiwać się w niej głębszego sensu. Ten tytuł powstał zupełnie spontanicznie. Podobnie zresztą, jak i kiedyś nasza nazwa. Wystarczy popatrzeć na naszą nazwę, na okładkę, posłuchać muzyki, tekstów i połączyć to w jedną całość. Znam ludzi, którzy znaleźli w tym jakieś apokaliptyczne, prorocze przesłanie. Każdemu zostawiamy jednak prawo do własnej interpretacji...
Pierwotnie "Schizovirus" ukazać się miał w sklepach na wiosnę. W każdym razie taka informacja znalazła się w materiałach promocyjnych rozsyłanych przez wytwórnię Music Corner, dla której nagrywa Jesus Chrysler Suicide. Zarejestrowaliśmy w sumie dwie godziny muzyki. I na początku chcieliśmy zrobić z tego dwie płyty. Jedna z nich miała ukazać się na wiosnę, druga teraz, na jesieni. Dopiero później uświadomiliśmy sobie, że zespół taki, jak Jesus Chrysler Suicide nie powinien raczej wykonywać tego typu posunięć. Wybraliśmy więc z tego jakieś sześćdziesiąt pięć minut. Reszta ukaże się na maksi singlu i składankach przygotowanych przez Music Corner. Ten maksi singiel to będzie taki stylistyczny miszmasz. Dla nas to nie są gorsze utwory. Po prostu z różnych względów nie załapały się na płytę...
Posłuchałem kilku nowych nagrań Jesus Chrysler Suicide. Właśnie tych wydanych przez Music Corner na składankach. I zaskoczyła mnie wiadomość, że nie wszystkie z nich trafią na płytę. Zwłaszcza, że jedna z tych kompozycji "Fetish" ma spore walory komercyjne. To taka piosenka, która od razu wpada w ucho. Od razu spodobała się naszym mamom - śmieje się Tomek. Wyrzuciliśmy ją, bo nie pasowała do całości. W pewnym sensie ten utwór to kontynuacja tego, co robiliśmy na pierwszej naszej płycie. Zgrabny riff i tekst o mordercy, melancholijnym siepaczu, który z włosów swoich ofiar robi lalkę - fetysza.

W recenzjach z pierwszej płyty Jesus Chrysler Suicide "ROMP", bardzo często padało słowo "grunge". Pojawiły się też nazwy konkretnych zespołów. Grupa nie była z tego specjalnie zadowolona. I być może dlatego kompozycje ze "Schizovirusa" nie wzbudzają już tak jednoznacznych skojarzeń. Nie zrobiliśmy tego dla dziennikarzy. Zrobiliśmy to dla siebie - podkreśla Tomek. Nie lubimy kanałów i szufladek. Nie chcemy być następnymi pogrobowcami Nirvany. Szukamy swojego miejsca w muzyce. Być może nie jest to najlepszy sposób na znalezienie sobie obecnie miejsca na rynku, na pewno jest to sposób na znalezienie i zachowanie tożsamości. To jest dla nas ważniejszą sprawą - podkreśla Tomek. To rzeczywiście będzie inna płyta. Będzie na niej dużo innej muzyki. Więcej zimnych, takich karpackich klimatów. Dużo, jak myślę interesującego czadu, o trochę innej estetyce niż "ROMP". Wiesz "ROMP" powstał na dobrą sprawę w garażu i to zaowocowało bardzo konkretnym brzmieniem. "Schizovirus" powstawał raczej w domu i w studiu. Mieliśmy dużo czasu. Eksperymentowaliśmy...
To słychać. W nowych nagraniach Jesus Chrysler Suicide doszukać się można na przykład wpływów rocka industrialnego. W specyficznym klimacie niektórych utworów. Ale też w sposobie wykorzystania instrumentów klawiszowych. Albo samplerów. Rzeczywiście używamy klawiszy i samplerów - przyznaje Tomek. Gramy też na tej płycie numer Nine Inch Nailes. Ale nie oznacza to, że idziemy w stronę industrialu. Chociaż jakieś tam wpływy są. Lubimy tę muzykę. Zresztą ja tak samo wymiękam przy muzyce Neila Younga, Sonic Youth, jak i przy Slayerze, Prodigy czy Young Gods. To wszystko w pewnym sensie też są nasze inspiracje. Jestem pewien ,że nasz flirt z industrialem nie pójdzie głębiej. To po prostu jeden ze sposobów ubarwiania naszej muzyki. I tyle...
Zasugerowałem Tomkowi, że te nowe utwory Jesus Chrysler Suicide ukazują nowe oblicze zespołu. Cięższe, bardziej mroczne. I jakby trochę bardziej poważne. Z tym ostatnim jednak Tomek nie do końca się zgodził. Na pewno nie jesteśmy na co dzień wesołkami, ale zawsze staramy się do wszystkiego, co robimy, podchodzić z przymrużeniem oka. Chciałbym zachować w Jesusie nasze specyficzne poczucie humoru. Przeważnie w tekstach. Ale i w muzyce... Na nowej płycie znajdą się utwory potwierdzające ten fakt.

Jesus Chrysler Suicide rzeczywiście się zmienia. Widać to nie tylko w muzyce. Także w scenicznym image'u. Po raz pierwszy zobaczyłem zespół na ubiegłorocznym Jarocinie. I w pierwszym momencie w ogóle go nie poznałem. Tomek na przykład obciął długie włosy, zmienił styl ubierania... Są takie chwile, gdy w określonej fryzurze czy stroju zaczynasz czuć się ograniczony, zamknięty - wyjaśnia. Chciałem otworzyć się na coś innego. Myślę, że tak samo jak chłopaki. To normalna sprawa. Każdy się zmienia. Otwieramy się na nowe przestrzenie, nowe sprawy, nowe tematy. Chociaż nie umiemy robić tego zbyt radykalnie. Być może za dziesięć lat dojdzie do tego, że będziemy śpiewać tylko o miłości i nasza muzyka będzie powstawała przez generowanie fal radiowych, a my będziemy przybywać na koncerty na małych, różowych chmurkach. Na razie jednak mamy inne pomysły w głowach.
Jest jeszcze jedna nowość. Teksty. Na "Schizovirusie" zespół po raz pierwszy śpiewa po polsku. Wiesz lepiej jest mi przekazać to, co sobie wymyślę w języku polskim, za to trudniej jest to później zaśpiewać. Z językiem angielskim jest odwrotnie. Zauważyłem, że na koncertach ludzie śpiewają nasze teksty z pierwszej płyty, chociaż nie ma ich na okładce. To oznacza, że Polacy nie gęsi i angielski znają. Myślę, że tych parę polskich tekstów na "Schizovirusie" pozwoli zrozumieć nas głębiej tym, którzy nie znają angielskiego.

Na koniec Tomek zwrócił mi uwagę na jeszcze jedną sprawę. Okazuje się, że Jesus Chrysler Suicide ma wyjątkowo płynny skład. Nie tyle niestabilny, co płynny. I trudno jest się doliczyć, ilu tak naprawdę muzyków go tworzy. Nad nowym materiałem pracowaliśmy w zasadzie we trzech. Ja na basie, Gabor na gitarze i nasz nowy perkusista, Marian. W nagraniu płyty wziął udział jeszcze Teslaf, nasz gitarzysta. I dodatkowo Bogdan Pezdra. Zaśpiewał i zagrał na instrumentach klawiszowych. No i jeszcze jeden wokalista, Olek. Człowiek, który pomaga nam także w wielu istotnych sprawach zespołowych. Na koncertach będziemy występować wszyscy, jeśli tylko będzie to możliwe. Są też inni ludzie. Projekt okładki też przygotował nasz przyjaciel. Bardzo blisko jesteśmy związani z człowiekiem, który robi nam zdjęcia. To jest po prostu paczka. Nie mamy bogatych wujków. Mamy za to zdolnych kolegów...

Rozmawiał Robert Sankowski

© Jesus Chrysler Suicide, mcbet [ studio4you ]
Sponsor serwera: Kapitał Plus